Asset Publisher Asset Publisher

OGRANICZENIE CIĘĆ W PUSZCZY TO STRZAŁ W STOPĘ

W najbliższym numerze „Głosu Lasu” ukaże się wywiad z prof. Jackiem Hilszczańskim, specjalistą w zakresie metod ochrony lasu. Dziś publikujemy fragmenty tej rozmowy.

Zwolennicy ochrony biernej w Puszczy Białowieskiej twierdzą, że to jedyne rozwiązanie w lesie naturalnym.

- Tyle że Puszcza Białowieska nie jest lasem naturalnym, bo od wieków była tu prowadzona gospodarka leśna. Działali tutaj przecież bartnicy, wypalano roślinność, żeby lepiej rozwijało się runo. W bardzo wielu miejscach prowadzono wypas zwierząt. Wprowadzony w latach 60. XX w zakaz wypasu spowodował zanik tzw. lasów otwartych, w tym świetlistej dąbrowy. Siedlisko to zniknęło z Puszczy Białowieskiej, a razem z nią szereg gatunków z nią związanych. Uszczupliło to diametralnie różnorodność biologiczną na terenie puszczy.

Dzięcioł trójpalczasty czy rozmiazg kolweński mają dzisiaj świetne warunki. Istnieje ryzyko, że za 10–20 lat nie będą miały się na czym rozwijać, bo nie będzie miało z czego powstawać martwe drewno o odpowiedniej jakości.

W tej chwili mamy olbrzymią nadpodaż martwego drewna. I to zaistniałą w bardzo krótkim czasie. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli gradacja potrwa jeszcze rok lub dwa lata, to w drzewostanach zabraknie grubszych i starszych świerków. Dzięcioł trójpalczasty czy rozmiazg kolweński mają dzisiaj świetne warunki. Istnieje ryzyko, że za 10–20 lat nie będą miały się na czym rozwijać, bo nie będzie miało z czego powstawać martwe drewno o odpowiedniej jakości.

Wielu chce jednak zostawić Puszczę Białowieską samej sobie.

- Bierna ochrona powoduje, że puszcza traci na swojej cenności, ubożeje. Zanikają siedliska, zanikają gatunki, wiele z nich na zawsze, bo nie mają skąd wrócić. Większość gatunków motyli nie ma takich zdolności, żeby przylecieć do Puszczy Białowieskiej np. z Puszczy Knyszyńskiej. Zostawiając Puszczę Białowieską bez jakiejkolwiek pomocy, czyli bez zabiegów ochrony czynnej, godzimy się na stałe uszczuplanie różnorodności biologicznej. Jeśli nic nie będziemy robić, to proces ten jest nieunikniony. Niektórzy ekolodzy nie chcą przyjąć tego do wiadomości.

Jak gradacja kornika drukarza może wpłynąć na puszczę?

- Trwająca gradacja powoduje, że mamy w tej chwili olbrzymią nadpodaż martwego drewna. I to zaistniałą w bardzo krótkim czasie. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli gradacja potrwa jeszcze rok lub dwa lata, to w drzewostanach zabraknie grubszych i starszych świerków. Martwego drewna w tej chwili jest dużo. Mówi się, że dzięcioł trójpalczasty czy rozmiazg kolweński mają dzisiaj świetne warunki. Istnieje jednak ryzyko, że za 10–20 lat nie będą miały się na czym rozwijać, bo nie będzie miało z czego powstawać martwe drewno o odpowiedniej jakości. Pamiętajmy, że najcenniejsze jest martwe drewno dużych rozmiarów, bo to ono jest preferowane przez większość cennych organizmów. Nie interesuje ich cienki świerczek.

Może w całej tej sytuacji najważniejsze są naturalne procesy?

- Po wypadnięciu świerka las się otwiera, dla wielu gatunków roślin poprawiają się warunki świetlne. Dla wielu to wystarczający argument za zaprzestaniem ingerencji. Nie wiadomo jednak, jak długo te warunki będą korzystne. Uważam, że to będzie bardzo krótki okres i po roku, może dwóch na słabszych siedliskach pojawi się trzcinnik, a na żyźniejszych leszczyna i grab, które zajmą niszę rzadkich i pożądanych przez nas gatunków.

Co według pana jest przyczyną gradacji kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej?

W Puszczy Białowieskiej świerka jest mało, oczywiście w porównaniu z Beskidami, w których mieliśmy podobny problem. Leśnicy spokojnie daliby sobie więc z kornikiem radę, gdyby usuwanie posuszu czynnego rozpoczęto w 2012 r. czy 2013 r. Wszystko spowodowane jest blokadą etatu cięć. Bardzo duże znaczenie miało także wprowadzone moratorium na drzewa ponad stuletnie, bo kornik preferuje drzewa grubsze i starsze. Tam kambium, którym się żywi, jest rozległe i owad ma większą powierzchnię do wyprowadzenia młodego pokolenia. Rozumiem intencje osób wprowadzających moratorium i ograniczenia, ale to był strzał w stopę.

Jak zwalczać gradację?

- Jedyną metodą ograniczania gradacji, sprawdzoną przez leśników, wypracowaną przez pokolenia ochroniarzy – wybitnych naukowców, nie tylko polskich, ale i skandynawskich, niemieckich, amerykańskich, którzy pracują z innymi rodzajami korników – jest wycinanie posuszu czynnego, czyli drzew, na których aktualnie przebywa kornik.

Gradację wciąż da się ograniczyć, jeśli w nadchodzącym sezonie wegetacyjnym leśnicy usuną większość posuszu czynnego i później będą systematycznie usuwać świeżo zasiedlane drzewa. To jest naukowo udowodnione.

Szacuje się, że w Puszczy Białowieskiej stoi około 3,7 mln m sześc. martwych drzew. Myślę, że około 10 proc. z nich to właśnie posusz czynny. To drewno można wywieźć, ale i zostawić w lesie – po ścięciu trzeba jednak drzewo okorować, a korę rozłożyć wierzchem do góry, żeby larwy kornika wyschły lub zostały zniszczone przez drapieżniki.
Gradację wciąż da się ograniczyć, jeśli w nadchodzącym sezonie wegetacyjnym leśnicy usuną większość posuszu czynnego i później będą systematycznie usuwać świeżo zasiedlane drzewa. Zatrzymamy tym samym proces masowego wydzielania się świerka. To jest naukowo udowodnione.

A jeśli nie będzie zgody na usuwanie posuszu, to ile może potrwać gradacja?

- Niektórzy naukowcy twierdzą, że usuwanie posuszu jest bez sensu, a długość gradacji nie zależy od tego, czy kornika się zwalcza, czy nie. Jeśli ktoś tak twierdzi, to znaczy, że słabo się zna korniku i metodach jego ograniczania. Niezwalczana gradacja zależy przede wszystkim od warunków pogodowych i wrogów naturalnych kornika. W naturalnych warunkach gradacja załamuje się także w momencie, w którym kornik nie ma już odpowiednich drzew do zasiedlenia, i tak samo może być w Puszczy Białowieskiej. Może to nastąpić za rok, dwa, trzy lata…

Skoro gradacja się w naturalny sposób załamie, to może jednak nie ma potrzeby z nią walczyć?

- Najgroźniejsze są skutki gradacji. Poprzez ingerencję leśnicy chcą je zmniejszyć. Najbardziej niebezpieczna będzie wspomniana nadpodaż drewna martwego. Za 20 lat będziemy mieli lukę w „produkcji" tego drewna i problem z organizmami z nim związanymi. Poza tym ogólna tendencja jest taka, że zanika zróżnicowanie siedliskowe Puszczy Białowieskiej. Pamiętajmy, że naturalne procesy wszystkiego nie uregulują, bo Puszcza Białowieska jest wyspą. My zostawiając tę wyspę samą sobie doprowadzimy do tego, że się ujednolici, zuboży i zamiast pięknego lasu, który był i jest, będziemy mieli mało zróżnicowaną pokoleniowo grabinę, poprzeplataną gdzieniegdzie lasami innego rodzaju. Przecież nie o to nam chodzi. 

* Prof. Jacek Hilszczański, specjalista w zakresie metod ochrony lasu, biologii i ekologii owadów. Autor licznych publikacji na temat ochrony lasu przed tzw. szkodnikami wtórnymi oraz ekologii owadów saproksylicznych. Długoletni pracownik Zakładu Ochrony Lasu IBL.